Dąbrowszczacy – ochotnicy wolności!

Jeremi Muñoz

17 lipca 1936 roku, w Hiszpanii dochodzi do buntu faszystowskich generałów przeciwko rządom lewicy i ich postępowych reform społecznych. W obronie młodej republiki staje hiszpański lud i cała lewica. Nieudany przewrót zamienia się w wojnę domową. W odpowiedzi na kolejną ekspansję faszyzmu, na Półwysep Iberyjski przybywa tysiące antyfaszystów z całego świata (szacuje się, że z 54 państw przybyło od 30 do 50 tys. ochotników). Powstają Brygady Międzynarodowe organizowane przez ruch komunistyczny. Jednak ich szeregi zasilają ludzie całego spektrum lewicy i nie tylko: komuniści, socjaliści, anarchiści, demokraci, katolicy i wyznawcy innych religii. Jednym słowem – antyfaszyści wszystkich odcieni.

Przy tej okazji warto zaznaczyć, że Europa wobec hiszpańskiego konfliktu przyjęła politykę nieinterwencji. Jedynie Związek Radziecki udzielił wsparcia republice w starciu z faszyzmem (skromną pomoc udzielił także Meksyk). Stąd coraz większe, wraz z rozwojem wojny domowej, uzależnienie Hiszpanii od polityki ZSRR.

Wśród ochotników nie zabrakło Polaków. Przez całą wojnę domową, w latach 1936-1939 przez Brygady przewinęło się ich łącznie około 5 tys., co sprawa, że zaraz po Francuzach stanowili najliczniejszą grupę interbrygadzistów. Pierwsi polscy antyfaszyści brali udział w walkach już od pierwszych dni, ponieważ przybyli do Hiszpanii na Ludową Olimpiadę – turniej zorganizowany przez lewicowe środowiska w odpowiedzi na oficjalną olimpiadę mającą miejsce w III Rzeszy. Zamiast do sportowych rozgrywek, które miały odbyć się 19. lipca, przystąpili do walki z faszystami. Kolejną grupą, która niemal natychmiast zjawiła się w Hiszpanii byli polscy górnicy z francuskiej emigracji.

To właśnie przede wszystkim polscy emigranci z całego świata zasili szeregi Brygad Międzynarodowych. Tych, którzy do nich trafili bezpośrednio z Polski było znacznie mniej. Było tak m.in dlatego że w latach 30. z kraju wyemigrowało wielu działaczy lewicy w obawie przed dotkliwymi represjami ze strony państwa, jakie wtedy miały miejsce – przypomnijmy choćby funkcjonujący obóz w Berezie Kartuskiej przeznaczony dla politycznych aktywistów. Bardzo wielu robotników wyjechało z kraju także po prostu za chlebem. Dlatego też świadoma klasowo i politycznie emigracja natychmiast ruszyła bronić hiszpańskiej republiki. W samej Polsce wyjazdy na półwysep Iberyjski organizowała przede wszystkim Komunistyczna Partia Polski z pomocą Polskiej Partii Socjalistycznej i klasowych Związków Zawodowych. Partie, które żywiły do siebie niechęć, w „sprawie hiszpańskiej” zajęły stanowisko współpracy mając świadomość wagi konfliktu na drugim końcu Europy.

Polacy, którzy znaleźli się w Hiszpanii, utworzyli własny batalion nadając mu imię Jarosława Dąbrowskiego, bohatera Komuny Paryskiej. Z czasem batalion przekształcił się w XIII Brygadę Międzynarodową im. J. Dąbrowskiego. To właśnie od ich patrona zwykło się mówić na polskich ochotników Dąbrowszczacy. Warto zaznaczyć, że Polacy walczyli także w innych brygadach, np. niemieckiej brygadzie im. Thälmanna, a także w oddziałach poza Brygadami – w milicjach anarchosyndykalistycznych oraz w POUM (socjaliści anty-stalinowscy).

Dąbrowszczacy wzięli udział w niemal wszystkich ważnych bitwach, w które zaangażowane były Brygady – w bitwie o Madryt, nad Jaramą, na froncie Guadalajary, pod Huseką, pod Brunete oraz w słynnej bitwie nad Ebro, żeby wymienić tylko kilka. „Marsze bojowe uczyły nas Twej geografii, Hiszpanio!”, mawiali.

Pierwszy raz polscy ochotnicy odczuwają stalinowskie represje w 1937 roku, gdy dochodzi do likwidacji KPP i wymordowania jej działaczy. Niektórzy z nich zostają ściągnięci do Moskwy prosto z Hiszpanii. Wśród Dąbrowszczaków panuje chaos informacyjny, nie wiedzą co się stało, czy to tylko plotki czy prawda. Nie ma jednak czasu na rozważania – generał Franco zyskuje przewagę. Trzeba pokonać ekspansję międzynarodowego faszyzmu, bo „jeśli padnie Madryt to padnie też Warszawa”, jak podkreślali na każdym kroku polscy ochotnicy.

W 1938 roku hiszpański rząd pod presją „nieinterwentów” postanawia o wycofaniu Brygad Międzynarodowych licząc, że Niemcy i Włochy także wycofają swoje wojska. Pożegnalna defilada zgromadziła dziesiątki tysięcy osób. Dolores Ibárruri „La Pasionaria”, słynna komunistka, jedna z bohaterek obrony republikańskiej Hiszpanii, autorka po dziś dzień używanego przez wszystkich antyfaszystów zawołania „No pasarán!” żegnała Dąbrowszczaków tymi słowami: „Naród hiszpański nie zapomni o Was nigdy i w każdym domu hiszpańskim zawsze znajdziecie miejsce przy stole i kącik w każdym sercu. Nie żegnam was pozdrowieniem trwałej rozłąki „adios”, lecz radosnym okrzykiem »Wróćcie! Wróćcie! Wróćcie!«”. Gdy republika ostatecznie upadła w 1939 roku, Dąbrowszczacy przekroczyli francuską granicę, gdzie trafili do obozów internowania. Do Polski nie mogli wrócić, ponieważ rząd pozbawił ich obywatelstwa za udział w hiszpańskiej wojnie. Pomimo tego, będąc świadomymi zagrożenia ze strony Niemiec, Dąbrowszczacy prosili władze II RP o możliwość powrotu, by stanąć w obronie ojczyzny. Bezskutecznie. Okazało się, że w przededniu września 1939 roku zwalczanie antyfaszystowskich ochotników z Hiszpanii jest istotniejsze niż ich bojowe doświadczenie i determinacja by obronić kraj przed hitlerowską agresją.

Ostatecznie, po wybuchu II Wojny Światowej, Dąbrowszczacy trafiają na wszystkie fronty – biorą udział w bitwie o Narwik, trafiają do francuskiego ruchu oporu, do Gwardii Ludowej, organizują ruch oporu w Getcie Warszawskim, biorą udział w Powstaniu Warszawskim.

Wiele kontrowersji wzbudza, że dawni Ochotnicy Wolności, po wojnie przystąpili do budowy „Polski Ludowej”. Po 9 latach walk, wielu Dąbrowszczaków, lewicowych ideowców starej daty, wierzyło, że nadszedł czas realizować robotniczą Polskę. Podobnie wierzyła cała masa ludzi – nie tylko „krwawi staliniści” o czym często się dziś nie pamięta, pamiętać się nie chce, lub propagandowo fałszuje się obraz tamtych powojennych dni. To właśnie argument o ich udziale w strukturach PRL, jest głównym orężem prawicy, który ma skazać ich na zapomnienie. Pomija się jednak, że w na hiszpańskiej ziemi poległo ponad 3 tysiące Dąbrowszczaków, wielu zginęło podczas II WŚ, niektórzy pozostali na emigracji. Oczywiście nie należy także pomijać tych, którzy z własnych, nieraz bardzo silnych przekonań, wyniesionych jeszcze z 20-lecia międzywojennego, tworzyli z wiarą PRL.

 

Należy jednak wyraźnie wskazywać, że wszelkie uogólnienia, których dokonują „dekomunizatorzy” zwyczajnie mijają się z prawdą i przypisywanie Dąbrowszczakom, jako całościowej grupie, czegokolwiek co miało miejsce po 1939 roku jest nadużyciem.

W krótkim czasie polscy „Hiszpanie” ponownie doświadczają na własnej skórze stalinowskiego aparatu represji. Zostają oskarżeni o działalność agenturalną jako ci, którzy długie lata spędzili na Zachodzie. Trafiają do więzień, poddawani są torturom, niektórzy opuszczają Polskę. Kolejna fala represji będzie miała miejsce w 1968 roku, podczas antysemickiej nagonki – wielu Dąbrowszczaków było Żydami.

Dąbrowszczacy na nowo stają się bohaterami uznanymi przez PRL w latach 60. Wydawane są książki, odbywają się konferencje naukowe, tworzą się stowarzyszenia. Zarazem tworzona jest konkretna narracja ich losów, w której nie ma miejsca na ideowe i polityczne dylematy, na różnorodność ich politycznego pochodzenia. Czy oni sami byli zadowoleni z kształtu powojennej rzeczywistości? Trudno na to jednoznacznie odpowiedzieć. Pewne światło rzucają słowa Eugeniusza Szyra, wysoko postawionego w nowej rzeczywistości Dąbrowszczaka, do przyjaciela z hiszpańskich frontów Emanuela Minka, gdy ten pierwszy raz przyjechał do Polski w 1946 roku. Mink zapytał o swój powrót na stałe do ojczyzny. „Nie spiesz się, ta ojczyzna jest trochę inna, niż myślisz” miał odpowiedzieć Szyr.

Natychmiast po upadku z PRLu usunięto nazwy hiszpańskich frontów z Grobu Nieznanego Żołnierza, podjęto próbę pozbawienia polskich interbrygadzistów tytułów kombatanckich. Jednocześnie Hiszpania w uznaniu za zasługi nadała wszystkim członkom Brygad Międzynarodowych hiszpańskie obywatelstwo. Kolejne próby ataku na zaledwie kilku żyjących miały miejsce w 2007 roku, kiedy to rząd chciał pozbawić ich kombatanckich emerytur. W obronie ponownie przyszedł hiszpański rząd, który zadeklarował wypłacanie emerytur polskim obrońcom hiszpańskiej republiki. Dziś, gdy nie ma już ani jednego Dąbrowszczaka na tym świecie, postanowiono zlikwidować ulicę ich upamiętniające. Ponownie możemy z ust prawicy usłyszeć te same argumenty, opierające się na kłamstwach, nierozumieniu historii i manipulacjach faktami. Nie możemy jednak dopuścić do tak krzywdzących poczynań które uderzają w polskich antyfaszystów z Hiszpanii. Pamiętajmy o Dąbrowszczakach!